Dłuższe Przemyślenia i Podsumowanie Dnia 2
Po dłuższym analizowaniu dzisiejszego dnia, dochodzę do wniosku,że mam bardzo słabą silną wolę. Ale jednak samozaparcie mnie nie opuszcza. Myślę że 80 kcal dla osoby która CODZIENNIE jadła tony słodyczy to zbyt wąskie obkurczenie bilansu dziennego słodyczy. Niestety muszę zmienić tę dawkę na nieco wyższą w moim przypadku jutro spróbuję ograniczyć się do 120 kcal nie chcę daleko odbiegać od tej ilości. Jednak z 80 sobie nie poradziłam.
Może zacznę od początku, Gdy rano wstałam od razu sięgnęłam po szklaneczkę wody- mogę przyznać ze to był sukces za który mogę dać sobie ogromnego + .Zaraz po tym zrobiłam sobie 2 małe kanapeczki pszennego chlebka z szynką sałatą i serkiem topionym. Kątem oka kusiły mnie kakaowe wafelki którym o mały włos bym uległa,jednak pomyślałam sobie.Udowodnij sobie, że potrafisz pokonać tę chęć. Udało się !!Nie wiem czy to był mój pierwszy raz w życiu ale wiem, że byłam z siebie niesamowicie dumna. Szykując się do wyjścia na szafce stały ciasteczka korzenne ( wspomnę że kojarzą mi się z dzieciństwem i uwielbiam ich smak ) odmówiłam, odwracając wzrok w drugą stronę, udawałam że je ignoruje.
Po czym odwiedziłam mojego chłopaka :D . Przywitana byłam drugim śniadankiem czyli przepyszną jajeczniczką ze szczypiorkiem,ciemnym pieczywem( którego "wtrąbiłam" 3 sznytki) z masełkiem pomidorkiem i rzodkieweczką . Tak na niedomiar złego zaraz po 30 minutach na stole zawitał obiad. Mianowicie mogę się przyznać że jadłam go, aż mi się uszy trzęsły. Fryteczki z piekarnika kusiły mnie swoim smacznym wyglądem do tego przepyszne 2 nie duże kotleciki, tak cudownie panierowane, że nie mogłam im odmówić i surówka. Tak wiem, dzisiejszego dnia nie mogę zaliczyć do "dietetycznie udanych" Jednak moje poranne sukcesy niesamowicie mnie zmotywowały. Niedługo po obiedzie podczas nauki na biurku zawitał do mnie kawałek jabłecznika z kawką (mleko+cukier) . I choć opierałam się na wszelkie sposoby musiałam go zasmakować- między innymi dlatego podnoszę wartość kcal słodyczy.
![]() |
Mały grzeszek *_* |
Przystępując do dalszej nauki, zaczynałam odkładać dzisiejszy trening w zapomnienie. Gdy oczy o godzinie 18:00 skierowały się na zegar a mózg podpowiedział " o miałaś zacząć ćwiczyć" spojrzałam w stronę chłopaka ze wzrokiem niczym kota ze shrek'a błagając aby się zgodził, zanim zadałam pytanie. Kiedy już zebrałam w sobie odwagę by wydusić z siebie "może byśmy poćwiczyli" usłyszałam - ooohhh dzisiaj już mi się nie chce- ( heh nie jedna pomyślałaby no fakt juz późno zrobię jeszcze polski ) a mnie te słowa zmotywowały tak bardzo, że sama nie myślałam że tak można. Co takiego nastąpiło ?
Pomyślałam w pierwszej kolejności o sobie - w sumie mam taką głupią wymówkę ? że za późno że jestem tutaj a nie w domu, tak niewiele może dzielić mnie od sukcesu. Druga kolejność- każdy kto marzy o tym abym dzisiaj nie podniosłą moich zacnych 4 liter , osoby które chcą patrzeć na moją porażkę. Trzecia kolejność- osoby które we mnie wierzą, mam was okłamać ? okłamując przy tym samą siebie!Są osoby które potrzebują moich kilku słów by móc pomyśleć o sobie i swoim sukcesie. Czwarta kolejność- satysfakcja z którą skończę trening, z którą się położę do łóżka i obudzę jutro rano, Tak nikogo nie zawiodłam zrobiłam to !
I własnie w tamtym momencie po 5 latach związku , TAK 5 LATACH namówiłam mojego mężczyznę na wspólne ćwiczenia. Sama nie mogę uwierzyć. Nigdy nie ćwiczyliśmy tak razem jak dzisiaj, nie jestem dumna tylko z siebie, jestem dumna również z niego. I jeżeli o trening chodzi, nie mogę powiedzieć że dzisiejszy dzień był porażką, ponieważ mimo TYLKO 40 minut cardio , był to dla mnie niezły wycisk i odwaga. Przełamałam lody i mogę śmiało powiedzieć że będę namawiała go częściej bo przyjemniej jest we 2 niż pojedynczo. Tak więc pomimo porażki związanej z jedzeniem ( podjadłam wieczorem 2 wafelki i kilka korzennych ciasteczek) uważam że odniosłam sukces podnosząc tyłek a dodatkowo angażując w to mój związek. Liczę na więcej takich dni <3. Zachęcam was abyście też nakłonili kogoś bliskiego, nawet jeśli tak jak ja wstydzicie się , uwierzcie mi że nie ma czego. Przekonacie się jakie to wspaniałe uczucie gdy angażuje się w coś dwoje ludzi. Nie wiem jak wy zaliczylibyście swój dzień będąc na moim miejscu,ale ja z całą pewnością zaliczam go do jednych z najbardziej udanych. Nie liczyłam spożytej ilości wody- w takim razie nie odhaczę sobie udanego dnia z wodą ale ćwiczenia jak najbardziej, słodycze jak największy minus chodź poranne odmawianie sobie wzbudziło we mnie własny podziw ;p. Nie mogę powiedzieć że było źle; jedynie nie najlepiej ;) Jutro mamy kolejną szansę pobudka już o godzinie 4 więc sama sobie współczuję wstawania.Wiem że pory dodawania postów są dość późne, jednak niestety rzadko mam czas prędzej. Pamiętajcie Kochani aby mimo wszystko nie zamykać się w sobie, łamać niemożliwe bariery i mknąc do przodu, nie ważne jest tępo które sobie narzucamy, ważny jest tor którym dotrzemy do właściwego celu!
Trzymajcie się cieplutko. Strzałeczka :*
hej, tu znajoma z Zszywki :) Cieszę się z Twojego udanego dnia- choć wieczorne podjadanie kilku słodkości nie było najlepszym pomysłem, no ale udało Ci się poćwiczyć. Trzymam kciuki za Twoją silną wolę. Ja na Twoim miejscu pochowałabym te wszystkie słodycze, żeby na nie nie patrzeć, bo to katorga dla oczu. Ja wczoraj byłam w odwiedzinach u rodziców i było dużo słodkości (jak zwykle) a ja pomyślałam o Tobie i o swoim celu i nie spróbowałam nawet pół ciasteczka. To było niesamowite. Dziś rano czuje się silniejsza wewnętrznie, bardziej zmotywowana i oczywiście dumna z siebie, że wytrwałam. Tak więc z czystym sumieniem mogę przyznać nam obu po plusie:) Powodzenia na kolejny dzień!
OdpowiedzUsuńOjej , jakie to super uczucie, świadomość że ktoś czyta to co piszę i motywuje go do takich rzeczy *_*. Dziękuję ze się odezwałas. Koniecznie schowam te wszystkie słodycze a gdy najdzie mnie ochota pomyślę o Tobie i Twoim komentarzu. To takie niesamowite jak pozytywną energią mnie naladowalas. Wpadaj i pisz częściej;) ja siadam do stosu książek :(
Usuń